Tośka - Written in Verse
Tosia przyjechała do stajni z samego rana i pełna entuzjazmu oświadczyła mi, że zamierza wybrać się w teren na swojej nowej srokatej klaczce. Dodała, że jeśli chcę, to mogę jechać z nią. Nie zastanawiałam się długo, ponieważ już dawno chciałam przejechać się na Autumnie, a wciąż nie czułam się na tyle pewnie, by testować go samodzielnie.
Wyczyściłyśmy nasze konie i przygotowałyśmy je do jazdy. Tośka wyprowadziła już Written na dziedziniec, a ja kończyłam podciągać popręg. Kiedy mój siwek był gotowy dołączyliśmy do dziewczyn.
- Tak wiosennie dzisiaj... - powiedziałam z uśmiechem.
- Możemy poszaleć.
Wsiadłyśmy i ruszyłyśmy w stronę zamku. Właściciel zachęcał nas do przejażdżek po okolicy budowli, gdyż podobno przyciągało to klientów.
Wałach dawno nie miał na sobie jeźdźca, więc martwiłam się o to, jak będzie się zachowywał, jednak nie dawał mi powodów do niepokoju. Był grzeczny i nie próbował przyspieszać. Zaprzyjaźnił się także z Written. Konie szły obok siebie i często szturchały się nosami.
Postanowiłyśmy jechać ogrodem. O tej porze roku ścieżki były puste i można było się tamtędy swobodnie poruszać na koniu. Dojechałyśmy do zamku i okrążyłyśmy go, ale nikt nie zainteresował się dwoma amazonkami. Powoli skierowałyśmy się, więc do lasu. W międzyczasie Tośka stwierdziła, że przydałoby się trochę pokłusować, na co chętnie się zgodziłam. Autumn nie czekał nawet na mój sygnał, zaczął biec kiedy tylko zrobiła to Verse.
Konie truchtały obok siebie i wyglądały na naprawdę zrelaksowane, dzięki czemu my także byłyśmy szczęśliwe. Poruszając się po szerokiej ścieżce mogłyśmy swobodnie rozmawiać. Doszłam do wniosku, że mój siwek jest już dość pewny siebie by wziąć udział w pierwszych zawodach po adopcji. Szkoda, że miałam dla niego ostatnio tak mało czasu... Muszę się bardziej postarać.
Przejechałyśmy koło jednego z licznych w tej okolicy jeziorek. Po tafli pływało stadko łabędzi, co wyglądało niesamowicie. Przystanęłyśmy, żeby je pooglądać, ale wtedy jeden z nich wyszedł na brzeg i rozłożył skrzydła. Written, która stała bliżej, odskoczyła z przestrachem.
- Jaki straszny! - wykrzyknęła Tośka. - Zaraz cię zje!
Written popatrzyła na nią z oburzeniem, a później opuściła pysk.
- Jeźdźmy dalej, bo mam jeszcze sporo pracy w stajni... - stwierdziłam smutno.
Od razu zakłusowałyśmy. Po jakimś czasie wjechałyśmy na piaskową drogę, która przecinała pola, na których latem kwitła lawenda.
- Galop! - zawołała moja przyjaciółka i od razu popędziła swoją klacz.
Autumn w sekundę zrównał się z nią i radośnie machnął głową. Ścigałyśmy się aż do skrzyżowania, gdzie zmęczone zwolniłyśmy do kłusa i poklepałyśmy konie.
Siwek zaczął się robić trochę niesforny, ale potrafiłam nad nim zapanować. On po prostu chciał biec dalej, jednak nie zgadzałam się na to. Na szczęście zrekompensowałam mu to skokiem przez niedużą gałąź. Poprawił mu się humor i na powrót stał się moim grzecznym pupilkiem.
Do stajni wróciłyśmy kłusem, cały czas plotkując. Byłyśmy do tego poważnie uzależnione. Wjechałyśmy na padok by jeszcze przez chwilę postępować. Przejechałyśmy kilka kółek, a potem podjechałyśmy pod stajnię i zsiadłyśmy z koni. Zaprowadziłyśmy je do boksów, gdzie Dezydery umieścił już świeże sianko, a jak sądzę Maddie - zostawiła po jabłuszku.
Z trudem zdążyłam zdjąć wałachowi ogłowie, zanim ten dorwał się do jedzenia.